wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział III Karczma "Pod różowym pawiem".

Mist obudził się około godziny dwunastej. Kochał długo spać, za to gdy był niewyspany, to był jeszcze groźniejszy niż zwykle. Zrobił sobie skromne śniadanie, wziął prysznic, a następnie ubrał się w jakieś mugolskie ciuchy, które zapełniły chwilowo jego garderobę. Dzisiaj planował zrobić wywiad z obywatelami miasta, w którym przebywał. Forward mówił że najlepiej zrobić to w miarę szybko, bo nikt nie wie czy wojna niedługo nie przybędzie również tutaj. Musiał się dowiedzieć przede wszystkim kto wywołał całą wojnę i z jakiego powodu. Będzie mu to bardzo potrzebne w dalszych częściach misji. Szacował, że będzie ona trwała mniej więcej tydzień. Jeżeli nic się nie pokomplikuje i będzie musiał przemówić do rozsądku tylko mugolom.
Włączył sobie radio, jeden z sprzętów mugolskich, które Mist potrafił obsługiwać i często ich używał. Stąd też można się wiele dowiedzieć. Małe pudełko zaczęło szukać jakiejś stacji, gdzie jest emitowane cokolwiek. Trwało to aż dziesięć minut, aż w końcu okrutne chrzęszczenie przerwał głos jakiegoś mężczyzny.
- Pomocy! - ledwo wydusił. Słychać było po jego głosie, że jest z nim niedobrze. - Umieram. Mam dwójkę dzieci i żonę. Błagam! Przypilnujcie aby te gnidy nic im nie zrobiły! Zróbcież coo... - rozległ się dziwny dźwięk, jakby ktoś rzucił Bombardo, tylko że w wersji mini i stacja urwała się. Mistowi zrobiło się okropnie smutno. W magicznym świecie też było mnóstwo wojen, również ginęło tam wiele ludzi, lecz nigdy nie zabijano kobiet ani dzieci. Wyjątkiem była ogromna wojna przeciw najokrutniejszemu Lordowi Voldemortowi. On zabijał wszystko co popadnie. Ale zazwyczaj żaden honorowy czarodziej nie zabijał kobiet ani dzieci. Tutaj widocznie panowały inne zasady.
Radyjko szukało kolejnej stacji, ale Mist je wyłączył. Liczył na jakiś program z informacjami o świecie, a takie wypowiedzi na wpół umarłych żołnierzy tylko go przygnębiały.
Wyjął z szafy plecak i wsadził tam pelerynę niewidkę. Różdżkę wsadził do kurtki, w taki sposób aby nikt nie był w stanie jej zauważyć. Nie wiadomo, co tam zobaczy. Wyszedł z domku, złapał miotłę i wzleciał w górę. Spojrzał jeszcze na mapę, którą podarował mu Forward i stwierdził że musi lecieć na północ.
Myślał że szybko znajdzie to miasteczko, aczkolwiek leciał dwie godziny zanim zobaczył przed sobą jakąś osadę. Widać że Michael zadbał, by domek był postawiony jak najdalej od ludzi. Kolejną godzinę spędził na szukaniu miejsca do wylądowania. Bardzo irytujące zajęcie, ale konieczne. W końcu, kiedy znalazł odpowiednie miejsce, spakował miotłę do plecaka i następną godzinę spędził na dojściu do miasteczka, które wcześniej widział. Musiał trochę odlecieć tak, aby nikt nie zobaczył jego lądowania.
- Jak tak pójdzie, to nic dziś nie zdążę zrobić! - zaklął pod nosem.
Kiedy w końcu dotarł do owego miasteczka, zapytał przypadkowego przechodnia.
- Przepraszam! Wie pan może czy jest tu gdzieś jakaś karczma? - Człowiek zaśmiał się.
- Głupcze... Takie czasy, a tobie się karczmy zachciało?! Oszalałeś?!
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - odpowiedział Mist i przeszył owego mężczyznę wzrokiem, w taki sposób, że każdy by się przestraszył.
- Tą ulicą prosto, a wtedy w prawo.
Mist nie wdawał się w dalszą dyskusję z tym panem i udał się do karczmy. Przed wejściem widniał ogromny napis, który zapewne kiedyś się świecił, "Pod różowym pawiem". Wszedł do środka i ku jego uciesze było tam kilka osób. "Czarny" usiadł przy barku i zamówił whisky. Miał nadzieję, że choć trochę będzie przypominało jego ulubioną ognistą. Kiedy już posmakował, stwierdził że ani trochę nie przypomina.
W końcu doszło do tego, że jakiś stary pijak się do niego dosiadł.
- Czego tu szukasz? - powiedział chrypliwym głosem. Mist spojrzał na niego.
- Informacji - szepnął i wyjął kilka mugolskich banknotów, które chuligan od razu mu wyrwał. Kiedy chciał zerwać się do ucieczki, Mist zaśmiał się. - Mam o wiele więcej. To nie jest nawet połowa. Jak odpowiesz mi na kilka pytań, to dostaniesz wszystko. - Starzec z powrotem usiadł na stołek obok aurora.
- Kim jesteś?! - zapytał.
- Masz odpowiadać na pytania, a nie je zadawać. Z jakiego powodu wybuchła ta wojna?- zaczął Mist.
- Skąd ty się do cholery urwałeś, że nie wiesz takich oczywistych oczywistości! - Mist machnął kolejnym banknotem. - Dokładnego powodu nikt nie zna. Jakiś szaleniec dostał się do władzy i zrobił to, co zrobił.
- Gdzie go znajdę? - Pijaczyna wytrzeszczył oczy. Wyjął z kieszeni jakiś papier.
- Jesteśmy tu. Dokładnie tu jest ich baza. Lecz uważaj! Jest chronione przez najlepsze wojska. Wszędzie dookoła toczy się wojna! I tak się tam nie dostaniesz! - Mist uśmiechnął się.
„To się jeszcze okaże” - pomyślał. Z tej całej wizyty dziwiło go tylko jedno. Jak jeden szaleniec może doprowadzić do wojny wyniszczającej pół świata?! Ciekawe... Ciekawe...

3 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle wspaniale napisany. Troche mrocznie się zapowiada dalsza część. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny. :)
    H.P.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nadużywasz słowa "jakieś", "jakiegoś", "jakichś". Zwróć na to uwagę.
    Mist się naprawdę zbłaźnił, nie wiedząc co to za wojna. Nie wiem czy wysłali odpowiednio kompetentnego człowieka. Ale podobają mi się opisy, serio. W końcu bardziej skupiamy się na akcji, a nie na bohaterze. Widać, że opowiadanie jest pisane z pasją, ale bez porządnego przemyślenia

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie rozdział mało w nosi do całej historii. Dowiadujemy się tylko o jakimś szaleńcu przez którego została wywołana wojna. I tyle. Tym razem rada ode mnie:
    Poćwicz nad planem zdarzeń. Ustal sobie, ile i jakie wydarzenia mają mieć miejsce w danym rozdziale, bo potem robi się trochę nudno. Coraz lepiej z interpunkcją! ;) I jeszcze jedno:
    Polecam wypisać sobie gdzieś obok synonimy do różnych słów, bo powtarzasz dużo. Ćwicz!
    Pozdrawiam
    Dosia

    OdpowiedzUsuń