wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział IV Naleśniki.

Przepraszam Was za to że tak długo nie było rozdziału! Wszystko przez szkołę i masę obowiązków! Teraz zbliżają się wakacje i na pewno się tutaj poprawię :D Pozdrowienia!

-----

            Mist obudził się i stanął przed lustrem. Wyglądał okropnie, ale nie spodziewał się niczego innego. Cały tydzień pracował: zbierał informacje na temat toczącej się tu wojny, a potem przygotowywał plan wdarcia się do siedziby mugolskiego przywódcy, który jest winny tym wszystkim zbrodniom. Marcie od czasu pierwszego dnia w domku, odwiedziła go tylko raz. Dziwiła się nad czym tak dużo pracował skoro jego w rywalem są zwykli mugole, lecz Mist wychodził z założenia że żadnego przeciwnika nie można ot tak zlekceważyć.
            Jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Czarne włosy, długie do ramion, zawsze pięknie i perfekcyjnie ułożone, teraz rozwalone i okropnie tłuste. Ciemne, piwne oczy , wyglądały jakby chciały natychmiast zaprotestować i polecieć na wakacje. Reszta też nie prezentowała się idealnie... Garb, wynikający z ciągłego siedzenia nad biurkiem, stare, nieświeże ciuchy i co za tym szło, niezbyt przyjemny zapach.
            Dzisiaj to wszystko trzeba będzie przywrócić do dawnej perfekcji, kiedy to codziennie spotykało się jakichś ludzi i trzeba było się jakoś prezentować, ponieważ Marcie zapowiedziała dziś swoją wizytę i trzeba zrobić sobie dzień wolny od pracy. Mist otworzył szafę i przejrzał ciuchy, w jakie zaopatrzyło go Ministerstwo. Wybrał jakiś czarny komplet i wziął ze sobą do łazienki.
            Nalał sobie całą wannę wody i położył się w niej. Po godzinie leżenia, woda zaczęła być zimna, a Mist tak na prawdę dalej się nie umył. W końcu wziął gąbkę i wyczyścił nią dokładnie swoje wymęczone ciało. Wyszedł z wanny i ubrał świeże ciuchy. Spojrzał teraz w lustro. Trochę lepiej, ale jeszcze nie perfekcyjnie. Następnie wziął się za włosy. Na szczęście kochane Ministerstwo dobrze zna jego obsesję na punkcie fryzury i zaopatrzyła go w odpowiednie preparaty do pielęgnacji.
            Ułożenie jej zajęło mu pół godziny. Teraz wyglądał już całkiem znośnie. Marcie przyjdzie na obiad, więc należałoby coś porządnego upichcić. Mist nie był najlepszy w gotowaniu, a ilość składników w lodówce mu w tym nie pomagała. W końcu zdenerwowany, że do wszystkiego co przychodziło mu do głowy nie było odpowiednich składników, zrobił naleśniki. W końcu niech Marcie nie oczekuje od niego że zrobi najlepszy obiad na świecie z takim zaopatrzeniem.
            W końcu została mu jeszcze chwila do przyjścia koleżanki, więc poszedł do małego kącika, który nazywał "gabinetem". Biurko, które było istotą tego jakże ważnego fragmentu domku, całe było zawalone jakimiś papierzyskami. Mist spojrzał na nie z niechęcią i powoli zaczął układać. W końcu kiedy wszystko zostało posortowane na 3 różne kupki, usiadł przy biurku i wszystko co najważniejsze dotyczące jego misji, zapisał na jednej kartce i powiesił nad biurkiem.
            Przez chwilę siedział i rozmyślą nad swoim zadaniem. Przewidywał że nie będzie to trudna misja. Największą trudnością będzie dostanie się do władcy, który rozpętał to piekło, tak, żeby nikt go nie wykrył. Z drugiej strony, mugole prawdopodobnie nie stwarzają dla niego jakiegoś zagrożenia, więc zakładał że wszystko pójdzie według planu.
            Jego rozmyślania przerwała wchodząca Marcie.
- Cześć! - krzyknęła od razu po otworzeniu drzwi. Mist uśmiechnął się.
- W końcu przyszłaś! Ile można na ciebie czekać!
- Mam nadzieję, że chociaż raz się postarałeś i zrobiłeś na obiad coś innego niż jajecznica.
- Ha! Ano właśnie nie jajecznica! Mam nadzieję, że naleśniki też ci posmakują. - Zaczęli się śmiać.
- Tobie naprawdę trzeba załatwić jakiś kurs gotowania!
            Mist przerwał rozmowę, pozwolił Marcie usiąść do stołu i podał naleśniki. Podczas jedzenia rozmawiali głównie na temat misji. Kiedy zjedli, mężczyzna pokazał jej kartkę wiszącą nad biurkiem. Przyjrzała się jej dokładnie i od razu zauważyła kilka drobnych błędów jakie Mist popełnił przy robieniu jej.
            Dalszą częścią wizyty były rozmowy przy winie. Tutaj jak zwykle toczyły się miliony tematów: mugole, wojny, czarna magia, później Voldemort, moja praca i wspomnienia...
- W sumie to ci się poszczęściło! - powiedziała. - Mało kto w tak młodym wieku staje się aurorem.
- Ten wiek to tylko liczba. Dobrze wiesz że wybierali mnie kiedy był wielki kryzys wśród aurorów. Bardzo dużo zginęło z rąk Voldemorta, kolejna cząstka przeszła na jego stronę i już nie nadawała się do pracy, a że ja zawsze byłem pod ręką i prawie zginąłem w Bitwie o Hogwart, to stwierdzili że będę idealnym kandydatem.
- No właśnie o tym mówię! Żeby nie to, że dorastaliśmy w czasach Voldemorta, to nie byłbyś tym kim jesteś.
- Zapewne - potwierdził.
- A pamiętasz jak się poznaliśmy? - zapytała Meadow.
- Trudno byłoby mi to zapomnieć. Upierdliwy wrzód na tyłku chodzący za mną wszędzie gdzie popadnie? Mimo iż bardzo bym chciał to już chyba nie wyleci z mojej pamięci - Oby dwoje wybuchnęli śmiechem.
- No już nie przesadzaj! Znajomość ze mną to na pewno nie tylko złe wspomnienia!
- Hmmm... Polemizowałbym. - Humor im wyraźnie dopisywał.
            Wypili już całą butelkę wina i zbliżała się noc, więc Marcie powoli zbierała się do wyjścia.
- Na mnie już chyba czas. - Wstała. - Skoro masz ze mną same złe wspomnienia, to może to ci się spodoba. - Zbliżyła swoje usta do ust Mista i spróbowała na nich złożyć namiętny pocałunek.
            Mist odepchnął od siebie Meadow. Alkohol bardzo źle na nią działał. Szybko się upijała, czego skutki teraz widział. Przynajmniej tak sobie wmawiał. Patrzeli się na siebie, oby dwoje zawstydzeni, niewiadomo które bardziej. Nikt nie wiedział jak skomentować tę sytuację.
- Mist.. Bo... Kocham cię. Próbuję z tym walczyć, ale nie potrafię...
- Marcie... Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale... To się nie uda... Myślę, że... Przez jakiś czas... Lepiej żebyśmy się nie spotykali... - Marcie wybiegła z płaczem, a Mist dalej stał w bezruchu.
            Wiedział, że źle zrobił... Że ją zranił... Zachował się jak tchórz. Uciekł od problemu. Z drugiej strony wiedział, że był to najlepszy ruch, jaki mógł teraz wykonać. Stracił właśnie najlepszą przyjaciółkę... Jedyną osobę, której zawsze mógł powiedzieć prawdę... To co działo się w jego głowie jest nie do opisania:
Szlag! Co jej odwaliło... Miłość... Ta... Właśnie widać czym jest miłość... Niektórzy mówią, że to pozytywne uczucie, ale zdecydowana większość już się przekonała co to jest... Miłość to taki wielki, jeszcze okrutniejszy od Voldemorta, potwór. Niszczy nam wszystko co uda się nam osiągnąć... Nawet przyjaźń...

            Po tym okrutnym pożegnaniu, stał tam w bezruchu jeszcze przez dwie godziny. Potem, pierwszy raz od przyjazdu tutaj, sięgnął po żyletkę. Może to było dziecinne... Ale pomagało mu... Ból fizyczny zastępował psychiczny... Mist sam dobrze wiedział że to nie było normalne, ale uzależnił się od tego już w dzieciństwie, nie potrafił przestać.