- Więc jeszcze raz: musisz uważać na to żeby nikt cię nie wykrył! I tym
razem, błagam cię, nie gub już peleryny niewidki, bo nie mam zamiaru
szukać jej po całym świecie! - upomniała Rose Mista, wypominając mu
wydarzenie sprzed pięciu lat, kiedy jeszcze nie był szefem.
- Rose... Będziesz mi to wypominała przed każdą misją? - zapytał.
- A na coś ty, chłopie, liczył? Na twoje nieszczęście nie wyjeżdżasz daleko stąd i zapewne nieraz ktoś cię tam odwiedzi - mrugnęła ostrzegawczo. Chciała tym wyraźnie przekazać, aby Mist nawet nie sięgał po żyletki, bo i tak go przyłapią. Czarny zrozumiał i lekko skinął głową. Spostrzegli, że zbliża się do nich Forward, więc skończyli prywatne rozmowy i przeszli do misji.
- Pierwszy tydzień ma polegać na obserwacjach. Nic więcej! Żebyś się czasami nie wyrwał z niczym innym! I zero jakiejkolwiek magii! Nikt nie może cię wykryć! Magia będzie ci mogła pomóc dopiero, kiedy odpowiednio, za pomocą peleryny niewidki, wkradniesz się do mugolskiego ministerstwa. Tylko pamiętaj! Każdy oprócz ich ministra, czy jak oni to tam nazywają, ma mieć wykasowaną pamięć. To bardzo ważne!
- Michael... Dam sobie radę! - zapewnił Mist, wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze. - To gdzie lecimy?
- Za mną! - odpowiedział ekspert od mugoli i również poleciał w górę.
***
Lecieli bardzo długo. Było to spowodowane tym, że prawie wszystko musieli okrążać, tak, aby żaden mugol ich nie zobaczył. To, co Mist widział po drodze strasznie go zszokowało. Jak nic, osoby pozamagiczne wybijają się nawzajem. Może nie wyglądało to tak jak wojna w świecie magii, lecz równie okropnie.
Jechali do jedynego obszaru, który nie brał udziału w tej całej wojnie. Dom stał w środku ogromnego lasu, gdzie żadna osoba pozamagiczna nie miała szans dotrzeć. Posiadłość była wcześniej zabezpieczana, lecz Mist mimo wszystko, od razu po zejściu z miotły, podszedł do domku i zaczął mruczeć zaklęcia. Kiedy skończył, każdy w obrębie domu mógł poczuć krążące w górze zaklęcia.
- To tu cię zostawiamy - powiedział Forward. W środku masz wszystko co będzie ci potrzebne - poinstruował i udał się w kierunku mioteł.
- No nie do końca my, bo ja jeszcze chwilkę tu pobędę - odezwał się głos, którego w ogóle nie powinno tu być. Rose uśmiechnęła się pod nosem. Teraz Mist będzie miał porządną kontrolę, pomyślała.
- Marcie Meadow! Do jasnej cholery, jak?! Już liczyłem, że się nie dowiesz gdzie mieszkam! - powitał ją Mist.
- Słucham? Chyba nie wierzysz w moje umiejętności. Teraz zobaczmy co tam masz w tym pięknym domku - uśmiechnęła się, porozumiewawczo.
- W takim razie my już pojedziemy - powiedziała Rose, po czym szepnęła do Marcie. - Sprawdź każdy kąt. Nie sprawdzałam ekipy, która zajmowała się domem, a pewnie jeżeli kazałby im wnieść tam i ukryć pewne pudło, to by to zrobili. - Mist spojrzał na nie przenikliwie. Doskonale wiedział co tam do siebie szepczą i denerwowało go to. Przecież ze swoim własnym życiem mógł robić co tylko chce! Dziewczyny uważały inaczej. Doszło nawet do tego, że wspólnymi siłami usadziły go w mugolskim szpitalu, pełnym mugoli, gdzie leczyło się samookaleczanie, które wywodzi się właśnie od nich. W magicznych klinikach tego nie leczą. Zresztą według Mista te mugolskie też kiepsko sobie radzą.
Marcie jako pierwsza weszła do domu. Przeszukała prawie wszystko. Mist modlił się żeby się nie pokusiła o sprawdzanie szaf, ale aż taka wścibska to chyba nie była. Dobrze, że kazał tym robotnikom schować pudło w szafie i przykryć jakimiś starymi kocami. Tak na wszelki wypadek. Nie chciał się ciąć. Ale to pudło nosi ze sobą całą jego historię. Okrutną historię. I kiedy ona powraca, płynie znowu w jego krwi, on musi ją oddać z powrotem do tego kartonu.
- Masz szczęście - rzekła. - I nawet nie próbuj tego tu sprowadzać. A teraz może ugość mnie jakoś! W kuchni masz kielichy, a ja przyniosłam ognistą whisky. - Mrugnęła do niego.
- Dobrze wiesz że na misji nie wolno - droczył się z nią.
- Ze mną wszystko wolno! - pouczyła go i wyjęła z swojej przeogromnej torby ognistą whisky.
Marcie również była Ślizgonką. Była młodsza od Mista o prawie 3 lata. Obydwoje byli wyrzutkami, lecz Marcie jako dziewczyna miała w tym o wiele łatwiej. Nikt jej nie prześladował, nie wyzywał, nie gardził nią. Poznali się pewnego razu na błoniach. Mist był już w piątej klasie i prawie wyleciał z Hogwartu. Kiedy jego prześladowca chciał zaatakować go pod bijącą wierzbą i strącić go pod to zabójcze drzewo, Mist wyjął różdżkę i zaczął się bronić. Już wtedy był potężnym i silnym magiem, więc nikt się nie zdziwił kiedy po dziesięciu minutach, prześladowca leżał na ziemi. Lecz w tym momencie podbiegł do nich prof. Flitwick. Już miał zaprowadzić Mista do dyrektora, kiedy mała Marcie podbiegła i wyjaśniła że Mist tylko się uczciwie bronił kiedy jego przeciwnik zaatakował od tyłu. Mały nauczyciel pokrzyczał na niego i sobie w końcu poszedł.
Od tego czasu Karton, jak nazywano Marcie, nie dawała chłopakowi spokoju. Chodziła za nim praktycznie wszędzie, mimo iż on praktycznie się do niej nie odzywał. Trwało to tak aż pewnego dnia przyłapała go na samookaleczaniu. Wtedy pierwszy raz poważnie porozmawiali. Mist wyżalił jej się, a ona robiła wszystko żeby mu pomóc. Aż do teraz...
Wypili ognistą whisky, a po tym Marcie tam jeszcze trochę siedziała.
- A pamiętasz jak wtedy... No! Na tamtej misji! Jak ten goblin ściągnął gacie Trundlowi? - zapytał Mist, śmiejąc się do bólu brzucha, a Marcie razem z nim.
- I pomyśleć że ja się w nim kiedyś kochałam... Z takim kiepskim sprzętem! - Kolejna fala śmiechu rozległa się po domu. Wystarczyło trochę alkoholu i takie rzeczy się z nimi działy. Siedzieli tak przy rozpalonym kominku i śmiali się z wszystkiego co im przyszło do głowy.
- Dobra, Mist. Muszę już iść - zakończyła Marcie.
- Dobrze. Odprowadzę cię. - Poszli wolnym tempem do jej miotły, Marcie przeprosiła za to, że jutro jej nie będzie, ale mnóstwo pracy i nie będzie miała czasu, pocałowała Mista w policzek i odleciała.
Kiedy Marcie zniknęła mu z horyzontu, Czarny wszedł do swojej chatki, wskoczył na łóżko i od razu zasnął.
- Rose... Będziesz mi to wypominała przed każdą misją? - zapytał.
- A na coś ty, chłopie, liczył? Na twoje nieszczęście nie wyjeżdżasz daleko stąd i zapewne nieraz ktoś cię tam odwiedzi - mrugnęła ostrzegawczo. Chciała tym wyraźnie przekazać, aby Mist nawet nie sięgał po żyletki, bo i tak go przyłapią. Czarny zrozumiał i lekko skinął głową. Spostrzegli, że zbliża się do nich Forward, więc skończyli prywatne rozmowy i przeszli do misji.
- Pierwszy tydzień ma polegać na obserwacjach. Nic więcej! Żebyś się czasami nie wyrwał z niczym innym! I zero jakiejkolwiek magii! Nikt nie może cię wykryć! Magia będzie ci mogła pomóc dopiero, kiedy odpowiednio, za pomocą peleryny niewidki, wkradniesz się do mugolskiego ministerstwa. Tylko pamiętaj! Każdy oprócz ich ministra, czy jak oni to tam nazywają, ma mieć wykasowaną pamięć. To bardzo ważne!
- Michael... Dam sobie radę! - zapewnił Mist, wsiadł na miotłę i wzbił się w powietrze. - To gdzie lecimy?
- Za mną! - odpowiedział ekspert od mugoli i również poleciał w górę.
***
Lecieli bardzo długo. Było to spowodowane tym, że prawie wszystko musieli okrążać, tak, aby żaden mugol ich nie zobaczył. To, co Mist widział po drodze strasznie go zszokowało. Jak nic, osoby pozamagiczne wybijają się nawzajem. Może nie wyglądało to tak jak wojna w świecie magii, lecz równie okropnie.
Jechali do jedynego obszaru, który nie brał udziału w tej całej wojnie. Dom stał w środku ogromnego lasu, gdzie żadna osoba pozamagiczna nie miała szans dotrzeć. Posiadłość była wcześniej zabezpieczana, lecz Mist mimo wszystko, od razu po zejściu z miotły, podszedł do domku i zaczął mruczeć zaklęcia. Kiedy skończył, każdy w obrębie domu mógł poczuć krążące w górze zaklęcia.
- To tu cię zostawiamy - powiedział Forward. W środku masz wszystko co będzie ci potrzebne - poinstruował i udał się w kierunku mioteł.
- No nie do końca my, bo ja jeszcze chwilkę tu pobędę - odezwał się głos, którego w ogóle nie powinno tu być. Rose uśmiechnęła się pod nosem. Teraz Mist będzie miał porządną kontrolę, pomyślała.
- Marcie Meadow! Do jasnej cholery, jak?! Już liczyłem, że się nie dowiesz gdzie mieszkam! - powitał ją Mist.
- Słucham? Chyba nie wierzysz w moje umiejętności. Teraz zobaczmy co tam masz w tym pięknym domku - uśmiechnęła się, porozumiewawczo.
- W takim razie my już pojedziemy - powiedziała Rose, po czym szepnęła do Marcie. - Sprawdź każdy kąt. Nie sprawdzałam ekipy, która zajmowała się domem, a pewnie jeżeli kazałby im wnieść tam i ukryć pewne pudło, to by to zrobili. - Mist spojrzał na nie przenikliwie. Doskonale wiedział co tam do siebie szepczą i denerwowało go to. Przecież ze swoim własnym życiem mógł robić co tylko chce! Dziewczyny uważały inaczej. Doszło nawet do tego, że wspólnymi siłami usadziły go w mugolskim szpitalu, pełnym mugoli, gdzie leczyło się samookaleczanie, które wywodzi się właśnie od nich. W magicznych klinikach tego nie leczą. Zresztą według Mista te mugolskie też kiepsko sobie radzą.
Marcie jako pierwsza weszła do domu. Przeszukała prawie wszystko. Mist modlił się żeby się nie pokusiła o sprawdzanie szaf, ale aż taka wścibska to chyba nie była. Dobrze, że kazał tym robotnikom schować pudło w szafie i przykryć jakimiś starymi kocami. Tak na wszelki wypadek. Nie chciał się ciąć. Ale to pudło nosi ze sobą całą jego historię. Okrutną historię. I kiedy ona powraca, płynie znowu w jego krwi, on musi ją oddać z powrotem do tego kartonu.
- Masz szczęście - rzekła. - I nawet nie próbuj tego tu sprowadzać. A teraz może ugość mnie jakoś! W kuchni masz kielichy, a ja przyniosłam ognistą whisky. - Mrugnęła do niego.
- Dobrze wiesz że na misji nie wolno - droczył się z nią.
- Ze mną wszystko wolno! - pouczyła go i wyjęła z swojej przeogromnej torby ognistą whisky.
Marcie również była Ślizgonką. Była młodsza od Mista o prawie 3 lata. Obydwoje byli wyrzutkami, lecz Marcie jako dziewczyna miała w tym o wiele łatwiej. Nikt jej nie prześladował, nie wyzywał, nie gardził nią. Poznali się pewnego razu na błoniach. Mist był już w piątej klasie i prawie wyleciał z Hogwartu. Kiedy jego prześladowca chciał zaatakować go pod bijącą wierzbą i strącić go pod to zabójcze drzewo, Mist wyjął różdżkę i zaczął się bronić. Już wtedy był potężnym i silnym magiem, więc nikt się nie zdziwił kiedy po dziesięciu minutach, prześladowca leżał na ziemi. Lecz w tym momencie podbiegł do nich prof. Flitwick. Już miał zaprowadzić Mista do dyrektora, kiedy mała Marcie podbiegła i wyjaśniła że Mist tylko się uczciwie bronił kiedy jego przeciwnik zaatakował od tyłu. Mały nauczyciel pokrzyczał na niego i sobie w końcu poszedł.
Od tego czasu Karton, jak nazywano Marcie, nie dawała chłopakowi spokoju. Chodziła za nim praktycznie wszędzie, mimo iż on praktycznie się do niej nie odzywał. Trwało to tak aż pewnego dnia przyłapała go na samookaleczaniu. Wtedy pierwszy raz poważnie porozmawiali. Mist wyżalił jej się, a ona robiła wszystko żeby mu pomóc. Aż do teraz...
Wypili ognistą whisky, a po tym Marcie tam jeszcze trochę siedziała.
- A pamiętasz jak wtedy... No! Na tamtej misji! Jak ten goblin ściągnął gacie Trundlowi? - zapytał Mist, śmiejąc się do bólu brzucha, a Marcie razem z nim.
- I pomyśleć że ja się w nim kiedyś kochałam... Z takim kiepskim sprzętem! - Kolejna fala śmiechu rozległa się po domu. Wystarczyło trochę alkoholu i takie rzeczy się z nimi działy. Siedzieli tak przy rozpalonym kominku i śmiali się z wszystkiego co im przyszło do głowy.
- Dobra, Mist. Muszę już iść - zakończyła Marcie.
- Dobrze. Odprowadzę cię. - Poszli wolnym tempem do jej miotły, Marcie przeprosiła za to, że jutro jej nie będzie, ale mnóstwo pracy i nie będzie miała czasu, pocałowała Mista w policzek i odleciała.
Kiedy Marcie zniknęła mu z horyzontu, Czarny wszedł do swojej chatki, wskoczył na łóżko i od razu zasnął.